Polacy donoszą Łukaszence. Wyciekło 40 tys. meldunków do KGB
„Sędzia Tomasz Szmydt jest może najwyżej postawionym, ale nie jedynym Polakiem gotowym do współpracy z reżimem Alaksandra Łukaszenki” – donosi Dziennik Gazeta Prawna.
40 tys. meldunków do KGB
W zhakowanej przez działających na rzecz opozycji Cyberpartyzantów bazie danych znaleziono 40 tys. wiadomości, które Komitet Bezpieczeństwa Państwowego Białorusi (KGB) otrzymał w latach 2014-2013. Niektóre z nich pochodzą z Polski.
Wiele z meldunków, które trafiały do KGB, to wiadomości od osób z zaburzeniami psychicznymi piszącymi o ogólnoświatowych spiskach, czy też prośby do komitetu i donosy kryminalne. Byli milicjanci, którzy aktualnie są częścią opozycyjnej organizacji BelPol, zaledwie 5 proc. wiadomości – 2 tys. wiadomości – to „klasyczne donosy polityczne”.
Polacy donoszą Łukaszence
Pokazywana przez Dziennik Gazetę Prawną przykładowa wiadomość pochodzi od niejakiej Agnieszki I. i zaczyna się: „Dzień dobry, jestem obywatelką Polski i chciałabym powiadomić o możliwym przestępstwie”. W donosie Polska informuje o współpasażerach autobusu planujących przekazanie Amerykanom informacji o Białorusi. Tłumaczy, że Białoruś lubi i nie chce, by ktokolwiek jej zagroził.
W innym przytaczanym przez dziennik donosie czytamy, że dyrektorwspółpracującej z Białorusią polskiej firmy ma w gabinecie karykatury Alaksandra Łukaszenki i opozycyjną symbolikę. Dziennikarzom biznesmen mówi, że zna osobę, która na niego doniosła. Ona zaś twierdzi, że to ktoś inny podał na stronie jej dane osobowe.
Wielkie zagrożenie donosów
Polacy nie są jedynymi, którzy piszą donosy do Łukaszenki. Wśród zdobytych przez Cyberpartyzantów meldunków pojawiają się m.in. wiadomości od Litwinów, Niemców, czy Ukraińców.
Zdaniem działającego na rzecz opozycji byłego białoruskiego milicjanta Stanisłaua Łupanosaua, „jeśli ktoś wysłał tą drogą konkretne informacje o czyimś zaangażowaniu w działalność opozycyjną, mógł mu mocno zaszkodzić”. – Już zwerbowany agent, jeśli chce o czymś powiadomić, kontaktuje się z oficerem prowadzącym, a nie pisze zgłoszeń przez stronę bezpieki – czytamy w Dzienniku Gazecie Prawnej.